7. Sacrum, czyli Syndrom Świeżaka

458 45 15
                                    

Bynajmniej nie o te Świeżaki mi chodzi, ale skojarzenie nasuwa się samo

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Bynajmniej nie o te Świeżaki mi chodzi, ale skojarzenie nasuwa się samo. To, na co chciałam zwrócić tutaj uwagę, to jegomość zwany Groszkiem Grzesiem. Widzicie go?

Otóż Groszek Grzesiek jest pisarzem. Początkującym pisarzem, który po latach wyrabiania warsztatu na ffach o Hulku (mają wiele wspólnego, obaj są kompletnie zieloni) w końcu postanowił stworzyć własne Dzieło. Jeszcze się uśmiecha, jest pełen zapału, ma pomysłów więcej niż nasion w strączku. Tknięty natchnieniem, przelewa je na papier jeden po drugim. Nie zastanawia się, czy ma to ręce i nogi (sam jakoś je ma, chociaż jest groszkiem), ogarnia ten proces najlepiej jak umie i, jak widać na powyższym obrazku, zaciesza przy tym niemiłosiernie.

Grześka nie zrażają żadne pisarskie trudy. Żmudnie uprawia swoje twórcze poletko, sadzi tam kolejne pomysły, rozgrzebuje (g)rządki tekstu. Spędza tam tyle czasu, że sam zapuszcza w tekście korzenie. Zarasta sentymentami, miłością do bohaterów i absolutnym przekonaniem, że jeśli włoży w to odpowiednio dużo serca, będą z tego wspaniałe plony. Oczyma wyobraźni widzi już, jak wspina się po winorośli sukcesu i prezentuje wszystkim owoc swej pracy. Farmerzy klaszczą, koguty pieją z zachwytu, inne groszki zielenieją z zazdrości.

A kiedy w końcu odsłania plandekę, by ujawnić swoje Poletko Chwały, dostaje krytyką z liścia. Ci wszyscy farmerzy od siedmiu boleści ważą się oceniać jego Latorośl, radzić mu, jak najlepiej ją podlać, że tu i tam jakby trochę się jej zwiędło. Groszek Grześ też więdnie. Z każdym kolejnym komentarzem. Na początku stara się bronić, ale z biegiem czasu uzmysławia sobie, że owa Latorośl, cudowne dzieło jego życia, ma całą masę niedoskonałości. Jak mógł tego nie zauważyć? Co mu umknęło? I na co w ogóle było zapieprzać na poletku?

 Jak mógł tego nie zauważyć? Co mu umknęło? I na co w ogóle było zapieprzać na poletku?

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Groszek Grześ jest rozgoryczony. Czasem pochlipuje, a łzy ma wielkie jak grochy. Ot, wielka groszkowa incepcja, istny obłęd, groch z kapustą. W porywach ambicji ciśnie tekst ile może, rozkopuje go, użyźnia poletko, wszystko byleby MATKO NATURO BROŃ niczego nie przycinać. Uwagi ludzi, by tak właśnie postąpił, są jak grochem o ścianę. Grzesiek słyszy je wszystkie, ale wciąż się ze sobą przeciąga. No po prostu nie może się przemóc, żeby coś na tym poletku przearanżować. Bo gdzieś tam, w głębi duszy, Grześ wciąż w swoją Latorośl wierzy. I wydaje mu się, że jak coś w niej zmieni, to roślinka przestanie być Jego. A ona była w jego oczach doskonała już w momencie odsłonienia plandeki. I pozostanie taką bez względu na to, co mówią inni.

Nawet jeśli mają rację.

Ta sielska, warzywna opowieść ma pokazać jedno: nasze teksty często traktujemy jak sacrum, świętość. Coś, czego tykać nie należy, albo czego połatać się nie da, bo po prostu jest jakie jest. I wydaje mi się, że uczucie to towarzyszy wielu początkującym autorom. W ogóle ludziom wrażliwym, wiążącym się ze swoimi tekstami emocjonalnie. Zwłaszcza z Tym Pierwszym Poważnym Tekstem. Bo on zawsze, w jakiś sposób, pozostanie dla nas wyjątkowy.

Groszek Grześ mógłby olać farmerów, koguty, groszki i zostawić poletko takim jakim jest

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Groszek Grześ mógłby olać farmerów, koguty, groszki i zostawić poletko takim jakim jest. Problem w tym, że nasze poletko, czyli teksty, mają poruszyć także odbiorców. Jako pisarze z pewnością marzymy o tym, żeby inni żyli naszym tekstem zupełnie jak my, żeby kibicowali opisywanym tam bohaterom, zakochali się w uniwersum, przepadli w toku akcji. Nie zrobią tego, jeśli nie naruszymy pisarskiego sacrum i nie uzmysłowimy sobie, że przeranżowane poletko to wciąż Nasze poletko. Tylko trochę ładniejsze. Łatwiejsze w odbiorze. I tak angażujące, że nie sposób oderwać od niego oczu. A przecież o to właśnie chodzi, prawda?

Nie bądźmy jak Groszek Grześ. Nie bójmy się zmian. A przynajmniej spróbujmy się z nimi jakoś oswoić i naruszać granice sacrum, nawet jeśli sprawia nam to potworny ból. I pamiętajmy, że każdy przechodził kiedyś przez coś podobnego. :)

500+ bolączek pisarzaWhere stories live. Discover now